28 lutego 2015

Podróż poślubna- Bałkany!

W naszą podróż poślubną wybraliśmy się tam, gdzie od długiego czasu chcieliśmy się udać: na Bałkany. Do wyjazdu przygotowywaliśmy się dość długo, bo chcieliśmy przejechać przez jak najwięcej państw jak najmniejszym kosztem. Z racji tego, że znów nasze plany pokrzyżowała określona ilość dni przeznaczonych na urlop, musieliśmy postawić na ilość a nie na jakość- chcieliśmy po prostu zobaczyć jak najwięcej. Do naszego starego samochodu (na gaz) zapakowaliśmy, poza ubraniami, aparatem i kamerą, także gitarę, namiot, laptopa i GPS. Nocowaliśmy na polach namiotowych, w tanich hostelach, albo korzystając z dobrodziejstw couchsurfingu.
Raz tylko zdarzyło nam się spać w samochodzie, bo nie zdążyliśmy dojechać na camping, gdyż- co ważne- Google Maps wytycza czas przejazdu zgodnie z tym, czy droga naniesiona jest jako główna czy też nie. Mimo tego, że droga krajowa zawieszona była nad przepaściami i przyczepiona była do skał, honorowo jej prędkość średnią wyznaczono na 80 km/h, a my jechaliśmy tam z duszą na ramieniu raptem 30 km/h. I tak z "dwugodzinnej trasy drogą krajową" robiło nam się ponad pięć godzin w strachu i stresie na serpentynach. 

Podróżując przez Bałkany co rusz nasuwały nam się nowe spostrzeżenia i wnioski. Jeden jest niezaprzeczalny: podróże kształcą. I to niesamowicie. W sposób bezbolesny, jakby mimochodem, dowiadujemy się niezwykłych rzeczy o miejscach, ludziach, i... nas samych. W dwa tygodnie i dwa dni przejechaliśmy po kolei przez następujące państwa: Czechy, Austrię, Słowenię, Chorwację, Serbię, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Kosowo, Macedonię, Albanię, Grecję, Turcję, Bułgarię, Rumunię, Węgry i Słowację, w każdym z nich zatrzymując się zarówno na nocleg, jak i na chociażby kilkugodzinne zwiedzanie. Dwa tygodnie to zbyt mało, aby wyciągnąć jakiekolwiek trafne wnioski; to zbyt mało, aby rozejrzeć się dokładnie, poznać kulturę, zwyczaje. Ale ta podróż dała nam i tak niezłego kopa, pozwoliła rozeznać się, gdzie warto wrócić, a gdzie nie chcemy. Zaprezentuję swoje własne spostrzeżenia, z którymi ktoś może się nie zgodzi, a może komuś pomogą i zainspirują do własnej eksploracji świata... Zapraszam!

-Wioski w krajach bałkańskich, za wyjątkiem tych przybrzeżnych, nie różnią się niczym specjalnym od naszych polskich, poza tym, że nie ma w nich bocianich gniazd. To naprawdę rzuca się w oczy. Bociany zobaczyliśmy dopiero w Rumunii i na Słowacji.
-Większość z państw, które odwiedziliśmy, to kraje rozwijające się i budujące. Z sentymentem a nie po złości mogę śmiało powiedzieć, że wśród tamtejszych ludzi zaobserwowaliśmy mentalność taką, jaka panowała u nas dwadzieścia lat temu. Szczególnie widoczne było to w Kosowie. I co z tego, że samochody te same, marki te same, moda taka sama. Na każdym stoliku paczka fajek, można palić w miejscach publicznych. Między stołami w restauracji przeciskają się na zmianę żebracy, sprzedawcy papierosów oraz gum do żucia Orbit, i ludzie dają pieniądze żebrakom, kupują papierosy i gumy. I powiem szczerze: dziwnie przyjemnie było nam na to patrzeć.
-W Czarnogórze kupiliśmy i zjedliśmy pierwszy w naszym życiu jogurt z PRAWDZIWYMI CAŁYMI owocami. Doznanie nie do opisania.
-Jeszcze nigdy nie mieliśmy tak czystej przedniej szyby jak podczas naszej podróży. Na każdej stacji benzynowej, na której się zatrzymaliśmy, obsługa pucowała nam szybę gąbkami z ogromną zawziętością. I oczywiście nie chcieli nic w zamian.
-Jedyny problem z tankowaniem gazu mieliśmy w Austrii, ponieważ nie posiadaliśmy niemieckiej przejściówki. Poza tym w każdym innym kraju niczym się ona nie różniła od naszej rodzimej.
-Dało się zauważyć ogromną liczbę bezpańskich zwierząt poruszających się zarówno po autostradach i szosach, jak i w centrach miast. I niektóre z nich wyglądały naprawdę okropnie.
-W czasie naszej podróży mijaliśmy wiele opuszczonych wiosek oraz mnóstwo opuszczonych lub niedokończonych pojedynczych budynków nawet w centrach miast, po których widać było, że w tym stanie straszą od wielu lat. W Mostarze widać było również budynki ze śladami ostrzelania.
-To, co przeżyliśmy na drogach w Serbii, Czarnogórze, Turcji, Macedonii i w szczególności w Albańskiej stolicy- Tiranie, na długo pozostanie w naszej pamięci. Do tej pory nie rozumiemy, jakim cudem udało nam się ujść bez uszczerbku na zdrowiu oraz z całym samochodem z tego piekła, jakie sieją na drogach tamtejsi kierowcy... I piesi, wybiegając na drogę nawet nie rozglądając się na boki. Wyprzedzanie pod prąd, na zakrętach, w deszczu, na drogach przyklejonych do skał, wymuszanie, przejeżdżanie na czerwonym świetle, i to ciągłe trąbienie, trąbienie, trąbienie.. Stoisz na światłach, ledwo z czerwonego zmieni się na żółte- kontrolne zatrąbienie, żeby przypadkiem nie przyszło ci do głowy, żeby się zagapić; wyprzedza cię- trąbi, jedzie obok ciebie- trąbi, jedzie z naprzeciwka- trąbi, ma zły dzień- trąbi, zobaczy kumpla- trąbi, nie podoba mu się kolor twojego samochodu- trąbi... Uff, jak dobrze jest być w Polsce...
-Kosowo- owiane nutką tajemnicy, miejsce, przed którym wszyscy ostrzegali nas najbardziej, więc udzielił nam się mały niepokój. Po przekroczeniu granicy z Serbią ileś kilometrów dalej mieliśmy okazję zobaczyć posterunek kontrolny Wojska Polskiego stojący tuż przy drodze i otoczony drutem kolczastym. Oczywiście zaparkowaliśmy obok i mój mąż pobiegł porozmawiać z żołnierzami- jechać dalej czy zawracać? Stwierdzili, że mamy jechać i zwiedzać, bo od dawna nic się w Kosowie nie dzieje, oni są tam bo obejmuje ich umowa, a z nudów grają w karty. Pojechaliśmy więc, i oto nasze obserwacje: państwo w całkowitej budowie. Przy drodze stoi mnóstwo domów z czerwonej cegły, niewykończonych lub opuszczonych. Stolica- Prisztina tętniąca życiem, zupełnie jednak nie przygotowana na turystów. Było nam później bardzo wstyd, że siedzieliśmy skuleni, trzymając kurczowo nasze torby i aparaty, podczas gdy ludzie swobodnie kładli obok siebie swoje telefony, tablety i pieniądze... Dużo meczetów, jeden mieliśmy obok naszego hostelu, i wydobywający się z jego głośników ryk dosłownie wyrwał nas ze snu o 3:40 w nocy- przez chwilę myśleliśmy, że to nalot bombowy... Postaram się już nigdy więcej nie jechać z żadnym szczególnym nastawieniem do jakiegokolwiek kraju.
-Skopje to jak dla nas miasto fontann i kiczu. Nie zrozumcie mnie źle: każda z tych fontann i pomników to jak dla mnie małe dzieło sztuki, ale nagromadzenie takiej ich ilości w jednym miejscu powodowało dziwne wrażenie... I pierwszy raz w życiu zobaczyliśmy prawdziwego pucybuta szorującego buty żołnierzowi!!
-W Albanii bojlery montuje się na dachach- ciekawy i darmowy sposób na zagrzanie wody.
-Nie zdziwcie się, jeśli podczas jazdy krętymi górskimi dróżkami wyjdzie wam naprzeciw stado krów, owiec lub świń. Przy odrobinie szczęścia może zajść wam drogę nawet żółw stepowy (jak nam w Czarnogórze, oczywiście urządziliśmy mu sesję zdjęciową), albo zobaczycie załadowanego tobołkami osiołka!
-W Grecji według rodowitego Greka powszechnym jest, że najlepszy okres na MYŚLENIE o założeniu rodziny to 30 lat dla kobiety i 35 dla mężczyzny. Dowiedzieliśmy się, że z racji jego wysokiej tolerancji nie popukał się po głowie dowiedziawszy się o naszym wieku.
-Dzieci w Serbii uczą się cyrylicy na równi z alfabetem łacińskim przy okazji nauki języka angielskiego, za to ponoć w Grecji obowiązuje tylko greka, chyba że rodzice opłacą dodatkowe lekcje języka angielskiego- i co za tym idzie, naukę liter łacińskich.
-Przy autostradach w Grecji nie ma stacji benzynowych- musisz zjechać na drogę podrzędną i dopiero dostać się do oddalonej nieco stacji... Dziwne i uciążliwe.
-W każdym kraju miejscowi ludzie wykazali się dużą wiedzą jeśli chodzi o polską historię i sławnych Polaków. W każdym z krajów znany był toast „Na zdrowie!”, który wypowiadali bez najmniejszego problemu. W Rumunii ludzie mają podobno bardzo duże poszanowanie do Polaków, ale w sumie sami nie potrafią określić dokładnie, dlaczego. I wszyscy pytali nas, czy w Polsce lubimy Niemców!!!!! No bo II WŚ i w ogóle... To dlaczego nie pytali także o Rosjan...? Emotikon smile
-Za wjazd do Turcji zapłaciliśmy łącznie... 110 EURO!!!!! Tyle kosztowały nas wizy i turecka polisa na samochód. W żadnym innym kraju nie zapłaciliśmy tak wiele!
-Turcja była jedynym krajem, w którym nie spotkaliśmy żadnego Polaka.
-Podróże wydłużają życie- naprawdę się o tym przekonaliśmy! Podróżując, gromadzimy w sobie tyle wspomnień i doświadczeń, że nasza pamięć ma się od czego odbić; aż trudno uwierzyć, że raptem tydzień wcześniej byliśmy w Austrii, a teraz wygrzewamy się na plaży w Sozopolu... Tyle rzeczy wydarzyło się od tego czasu, że wydawało nam się, jakby minął co najmniej miesiąc.
-Oprócz Draculi w Rumunii straszy jeszcze Jezus przy drodze; Chryste, kto wpadł na pomysł, żeby stawiać Jezusa na krzyżu w skali 1:1?? Przecież to wygląda przerażająco, szczególnie jak się jedzie nocą po pustej szosie... Gratuluję pomysłodawcy.
-Przez całą podróż nie spotkaliśmy żadnych autostopowiczów, mimo że byliśmy na nich przygotowani i mieliśmy chęci oraz miejsce w samochodzie. Za Budapesztem trafił nam się jedynie Czech, który chciał do Pragi. A przecież tylu miało podróżować po Bałkanach!

Dlaczego zdecydowaliśmy się na taką szaloną podróż poślubną samochodem? Bo mieliśmy zbyt mało czasu, by odbyć ją autostopem. A poza tym niczego innego nie żałujemy!

Tak mniej więcej rozkładał się procentowy udział kosztów w naszej podróży:


Polecamy korzystanie z couchsurfingu! Konto można założyć sobie na stronie Couchsurfing. Idea tego typu podróżowania nie opiera się wcale na tym, aby przenocować u kogoś za darmo, traktując jego dom jak pokój hotelowy. Nie łudźcie się, że wymęczeni podróżą, trafiając do swojego gospodarza da Wam on tak łatwo pójść spać =) Najpewniej poczęstuje Was kolacją albo na nią gdzieś zabierze, będzie wypytywał o Wasze zainteresowania, o Wasz kraj, pracę, marzenia... Opowiadając przy okazji o sobie. Później być może zabierze Was na spacer po swoim mieście albo na szaloną objazdówkę, dzieląc się z Wami tym, co sam wie i zna. My w czasie naszej podróży trafiliśmy na samych wspaniałych ludzi, którzy spragnieni byli wiedzy na temat Polski, Polaków oraz nas samych, przy okazji wykazując się ogromną wiedzą o swoim miejscu zamieszkania i chętnie się nią z nami dzieląc. Byli serdeczni, uczciwi i gościnni- nie sposób opisać słowami tego, jak bardzo można zaskoczyć się dobrocią innych osób. Gorąco polecamy ten sposób podróżowania- poza porządną dawką wiedzy zdobywamy także serdecznych przyjaciół z innych krajów- my do dziś z każdym utrzymujemy kontakt. Internet ma jednak swoje dobre strony =)
W kolejnych postach zamieszczę zdjęcia z odwiedzonych przez nas miejsc z krótkimi opisami. Razem z mężem prowadzimy również stronę Fotospacery na facebooku, gdzie na bieżąco umieszczamy zdjęcia nie tylko z dalekich wojaży, ale także z najbliższej nam okolicy. Oczywiście do jej śledzenia także gorąco zapraszamy!

1 komentarz:

  1. My wybieramy się na Wsypę Mykonos, już nie mogę się doczekać. Znaleźliśmy wspaniałą ofertę - //newpoland.pl/grecja-wyspa-mykonos-informacje-ogolne

    OdpowiedzUsuń